I co z tymi marzeniami, Carlo?

This is good publicity for me to be linked with Real Madrid but it is not true. I am really happy to stay here. We have difficulties, of course, but I feel good at Everton and my target is to make Everton better and better every year.

Carlo Ancelotti, 18 maja 2021

While I have enjoyed being at Everton I have been presented with an unexpected opportunity which I believe is the right move for me and my family at this time.

Carlo Ancelotti, 1 czerwca 2021

Cała nadzieja na lepszą przyszłość Evertonu prysnęła w dwa tygodnie, przynajmniej tymczasowo. Carlo Ancelotti, menedżer niezwykle doświadczony i szanowany, którego zatrudnienie w przeciętnym klubie ligi angielskiej było sensacją, objął ponownie Real Madryt. Nie można mieć mu tego tak całkowicie za złe, bo gdzie Everton, a gdzie Real. Ale w pewnym stopniu wręcz trzeba ten ruch wytknąć.

Po co ta deklaracja sprzed dwóch tygodni? Po co ciągłe powtarzanie o planach na przyszłość, budowanie nerwowego oczekiwania przed pięćdziesiątym z rzędu niezwykle ważnym oknem transferowym? Kibice Evertonu, w tym również i autor, wiązali z Carletto ogromne nadzieje. To on miał położyć kres wieloletniemu marnotrawieniu pieniędzy na graczy pokroju Alexa Iwobiego czy Theo Walcotta, przebudować klub tak, żeby wreszcie wygrać cokolwiek. Nawet Puchar Ligi pozostawał poza zasięgiem zespołu, który w pewnym momencie swojej drogi wystawił Dominica Calverta-Lewina na prawym wahadle. Everton mógłby przegrać wszystkie mecze w Pucharze Króla Tajlandii w 2010 roku, żeby uniknąć wygrywania.

If someone is not happy they have to leave. An unhappy player is not going to be a good part in this project.

Carlo Ancelotti

I w środku tej przebudowy, która dała nam Jamesa Rodrigueza, Allana, Abdoulaye’a Doucoure i Bena Godfreya odchodzi jeden z dwóch głównych architektów. Człowiek, bez którego James czy Allan nawet nie potrafiliby powiedzieć, jak się nazywa ten drugi klub z Liverpoolu. Jego autorytet, doświadczenie i charyzma pozwalały wierzyć, że mimo wszystko w końcu nadejdzie czas Evertonu.

Zamiast tego, w tradycyjny dla historii tego klubu sposób, gdy przyszło co do czego, doszło do spektakularnej kompromitacji.

Te wszystkie mecze z Sheffield, Newcastle, Fulham itd., po których Ancelotti wymagał więcej od swoich piłkarzy, choć oni nie byli w stanie dać z siebie więcej, teraz nie mają znaczenia. Zamiast chociażby gloryfikowanego i lepiej opakowanego Pucharu Intertoto czeka nas kolejne lato w poszukiwaniu sensu istnienia. Czy Liga Konferencji Europy zmieniłaby w jakimkolwiek stopniu perspektywę Ancelottiego? Oczywiście, że nie, w końcu zadzwonił Florentino i zamiast kolejnego wyboru między dżumą (Andre Gomesem) i cholerą (Tomem Davisem) ma Modricia, Casemiro czy Kroosa. Zamiast Alexa Iwobiego ma Edena Hazarda (Eden Hazard na jednej nodze jest lepszy od Alexa Iwobiego, don’t @ me). Zamiast konieczności szukania zastępcy Seamusa Colemana dostaje Davida Alabę za darmo.

Z Ancelottim wiązała się nadzieja, nie, wiązały się oczekiwania – na koniec ery Iwobich, na zatrudnianie kolejnych piłkarzy pokroju Godfrey’a, który jest niewątpliwym odkryciem rozgrywek 2020/2021 i jednym z czołowych zawodników sezonu. Na jakikolwiek puchar, na prawdziwą przygodę w Europie.

Włoch podobno miał marzenie, w którym kibice na wypełnionym po brzegi nowym stadionie Evertonu będzie skandował jego imię.

I would like to be there when the new stadium is opened. It will be a good achievement for me. To finish the contract here in 2024 means that you did a good job and when you do a good job the contract will not be stopped in 2024. It will continue. The time I spent here is one year and I have felt really good so I would like to stay as long as possible.

Carlo Ancelotti

Carlo Fantastico, Carlo Magnifico.

To tylko marketing. To tylko budowanie złudnej nadziei, na którą niemal wszyscy się nabrali. To tylko puste słowa.

Bo Everton nie został stworzony po to, żeby dawać kibicom radość. Everton został stworzony po to, żebyśmy nauczyli się cierpieć i znosić kolejne porażki w kluczowych momentach. Everton istnieje, bo ktoś chce żebyśmy wiedzieli, że zawsze gdy widać światełko w tunelu, chwilę później nadchodzi życie, które wszystko weryfikuje. Mamy nie mieć oczekiwań, chwytać dni i momenty tak, jak chwytaliśmy zwycięstwo w derbach z Liverpoolem, jak przełamanie klątw Arsenalu i Tottenhamu. I być w pełni świadomym, że te momenty to wszystko, na co możemy w życiu liczyć, bo zaraz przyjdzie nasze Sheffield, które w najbardziej upokarzający sposób sprowadzi nas na ziemię.

Sukces wydaje się tak blisko. Cztery punkty. Trzy transfery. Dwa mecze. Jeden menedżer.

„I would like to stay as long as possible”. Chyba, że zadzwoni Real, wtedy żegnamy się w kilka chwil, nie będę za wami tęsknił, na razie.

Nie wiem do końca, jak oceniać pobyt Włocha w Evertonie. Zważywszy na okoliczności skłaniam się ku rozczarowaniu, ku poczuciu niedosytu. Jakby ktoś kupił niezadbany dom, posprzątał tylko jeden pokój i zrobił w nim zdjęcia na wynajem na OLX-a. Ktoś to po nim przejmie, wciąż ma mnóstwo roboty. Wierzyłem w Martineza, nie chciałem wierzyć w Koemana, absolutnie nie wierzyłem w Silvę. Carlo ufałem bezgranicznie.

Nie warto było.

To wciąż może być przełomowe lato. Signiore Ancelotti zmienił jedno w moim punkcie widzenia. A fructibus eorum cognoscetis eos – po owocach ich poznacie. Ancelotti zasadził drzewo, ale na owoce nie chciało mu się czekać, skoro mógł kupić te hiszpańskie.

They wanted to build a competition without sporting merit. This is not acceptable because in our culture, we were brought up to have sporting merit. They were wrong – full stop.

Carlo Ancelotti o Superlidze

Czy to nie ironiczne, że ten sam Carlo, który myślał, że Superliga to jeden wielki żart, dołączył do jednego z trzech klubów, który właściwie nigdy się z tego pomysłu nie wycofał? Mógł kontynuować projekt, którego podobno był wielkim entuzjastą i na który podobno miał plan, ale poszedł do Realu, gdzie wygrywać jest bardzo łatwo. Za przeciwnika w walce o tytuł będzie miał Diego Simeone i (być może) Ronalda Koemana.

Nie będę śledził tej rywalizacji. Mój ulubiony menedżer już nie jest moim ulubionym menedżerem. Wygrał Real, wygrały PR-owe gadki, przegrał Everton, przegrałem i ja.

Ale tego nikt mi nie zabierze. Gify nie kłamią.

Dodaj komentarz