Nie mam absolutnie żadnych oczekiwań wobec klubu piłkarskiego Everton Klub Piłkarski. Warto ustalić to sobie na starcie, żeby potem nie było, że czegoś naobiecywałem. Nie, nie ma się co nastawiać. Wręcz przeciwnie, w nadchodzących rozgrywkach Premier League należy obserwować wydarzenia przy Goodison Park wyznając filozofię XD. Będzie nam wszystkim łatwiej.
To ludzie ludziom zgotowali ten los. Zarządzający od lat powoli i niezwykle skutecznie domykają kopułę nad ledwo tlącym się wśród kibiców płomieniem optymizmu. I sami sobie będą winni, gdy Everton w końcu upadnie i sobie ten głupi ryj rozwali. Trudno spodziewać się innego scenariusza, bo absolutnie żaden ruch nie napawa na tyle wielką nadzieją, żeby pomyśleć, że to wszystko może się udać i The Toffees wcale nie wpadną w spiralę niepowodzeń, na lata lądując z hukiem w Championship.
Ale uwaga – mój typ.
Everton się utrzyma.
Psim swędem, w bólach, być może znowu dopiero na sam koniec sezonu i w okolicznościach wysyłających ludzi do szpitala z podejrzeniami zawału. Ale się utrzyma. Nie wykluczam zajęcia 17. miejsca po 38 kolejkach, ale będzie to miejsce bezpieczne, nawet jeżeli trzeba będzie przeciąć sobie obie ręce trzymając się za ostrze brzytwy.
„Ale jak to!” – pomyślicie sobie czytając powyższe słowa. „Przecież w tym klubie nic się nie dodaje, nic nie ma sensu” – będziecie kontynuować swój tok myślowy.
No nie dodaje się i nie ma sensu, ale to już od lat. Kibice Evertonu są zaprawieni w bojach, teraz pora usiąść wygodnie w fotelach i po prostu cieszyć się chaosem. Bo hoooo boy, chaosu na pewno nie zabraknie. Pora sobie odpowiedzieć na najważniejsze pytania związane przed sezonem 2022/2023. Wykonałem to samo ćwiczenie myślowe siedem lat temu prawie co do dnia. Wówczas pomyliłem się spektakularnie. I o to w tym wszystkim chodzi, bo, po raz kolejny apeluję i błagam, nie wiążmy Evertonu (i co za tym idzie niczego co piszę) z jakąkolwiek definicją powagi. Zapraszam na poradnik dla osoby, która nie wie nic o Evertonie.
1. Jak mam sobie wyobrazić strzelanie tzw. goli przez klub piłkarski Everton?
Otóż proszę sobie tego nie wyobrażać! Kto powiedział, że trzeba strzelać tzw. gole, żeby wygrywać mecze? Kopanie piłką do bramki jest absolutnie przereklamowane, a Frank Lampard na konferencji przed spotkaniem z Chelsea ogłosi, że gole to wymysł propagandy statheadów od xG i on nigdy nie widział, żeby ktokolwiek kiedykolwiek strzelił gola na żywo. I że w ogóle wysłał pismo do FA, żeby mecze Evertonu rozstrzygały się nie na podstawie zdobytych bramek, ale poprzez punkty za styl i inaczej nie wyobraża sobie przystąpienia do sezonu.
Dominic Calvert-Lewin (5 bramek w zeszłym sezonie) doznał kontuzji, bo nie wyobrażał sobie noszenia na plecach całego klubu. Demarai Gray boi się wchodzić w pole karne, bo tam są potwory. Andros Townsend się leczy. Salomon Rondon jest zawieszony na spotkanie z Chelsea, znakomicie przewidując przyszłość i łapiąc czerwoną kartkę za absolutną głupotę jeszcze na koniec poprzedniego sezonu. Richarlison who?
I tym samym dochodzimy do postrachów obrońców. Anthony Gordon (4 gole), Michael Keane (3 gole), Mason Holgate (3 gole). Jestem pewien, że nawet obrona Chelsea poskładana obecnie na trytytki poradzi sobie z zagrożeniami ze strony klubu piłkarskiego Everton. No chyba, że jakimś cudem wskrzesimy ducha Stevena Naismitha na ten jeden mecz.
Ogólnie rzecz ujmując – Everton nie ma żadnych opcji, które trenerzy rywali potrzebują dogłębnie przeanalizować i koniecznie zneutralizować. Najgroźniejszą opcją jest obecnie dowodzący tym sajgonem Frank Lampard. W zeszłym sezonie The Toffees zdobyli 43 bramki. W tym sezonie mogą zdobyć o 10 mniej i nikt nie będzie zaskoczony.
We shoot without a gun
We’ll take on anyone
It’s really nothing new
It’s just a thing we like to do
2. Skoro Everton nie umie strzelać, to może chociaż będzie umiał bronić?
Nie, nie będzie umiał! Okej, nie brakowało w ostatnich miesiącach spotkań, w których klub z niebieskiej części Liverpoolu po prostu cofał się najdalej, jak mógł i prosił matkę boską cudu nad Mersey, żeby to się udawało dowieźć. Na szczęście proper brexit lad aka TOP 9 goalkeeper in the Premier League Jordan Pickford bronił jak opętany, więc udawało się to dowieźć. Ale czy to opętanie się utrzyma? Bo jeżeli nie, to już widzę jak Seamus Coleman, Michael Keane, Mason Holgate, Ben Godfrey, Yerry Mina w pięciu stanowiący półtora kompetentnego obrońcy (a i to jest optymistyczne założenie) wniosą cokolwiek pozytywnego.
Jedynym pozytywem tego koszmarnego bloku defensywnego jest Vitalii Mykolenko, który załatał dziurę po Lucasie Digne i ja się o lewą obronę nie martwię. Wiecie jednak, kto się martwi? Frank Lampard i Kevin Thelwell. Panowie popatrzyli na resztę towarzystwa i uznali, że nie nie nie, tutaj lepsze będzie wrogiem dobrego, ale o lewą obronę to trzeba zadbać koniecznie. Koniecznie! Więc zamiast łatać dziury, ściągnęli na wypożyczenie Rubena Vinagre. He’s alright, but he’s not real.
A, Jasiu Tarkowski. Doświadczony w walce o utrzymanie, zaprawiony w bojach o górne piłki i wiedzący, jak dyrygować ciągle obleganą twierdzą. Prawdziwe wzmocnienie. Jedyny problem Tarkowskiego jest taki, że wyżej wspomniana wielka piątka w mig sprowadzi go do swojego poziomu i przebije doświadczeniem (patrzę przede wszystkim na ciebie, Michaelu Keanie).
We cut without a knife
We live in black and white
You’re just a parasite
Now close your eyes and say goodnight
3. No dobrze, to jak już wszystko się rysuje w tak wspaniałych barwach, co w takim razie z Frankiem Lampardem?
Gdzie by nie spojrzeć, Frank Lampard właściwie jest już zwolniony i jedynie czekamy na oficjalne potwierdzenie. Chłop powinien dla swojego dobra powiedzieć – okej, macie to swoje utrzymanie, ale dalej idziecie beze mnie, bo ja się pod tym wszystkim nie chcę podpisać. Ale to nie pasuje do Franka Lamparda.
W tym miejscu muszę włączyć obowiązkowy disclaimer: lubię Lampsa i życzę mu jak najlepiej.
Widać, że zależy mu na tym, żeby ogarnąć ten burdel i spróbować tu coś zbudować. Zaczął od atmosfery, odstawiając na boczny tor swoją filozofię prowadzenia gry. Myślę, że i w tym sezonie będzie musiał postawić pragmatyzm nad osobiste preferencje. Bo inaczej to się nie uda. Nie z tym składem, nie z tym klubem. Osobiście naprawdę mam nadzieję, że Frankie sobie poradzi i będzie trwał na stanowisku menedżera Evertonu.
No ale umówmy się, zdecydowanie łatwiej sobie wyobrazić sytuację, w której Everton po 10 kolejkach pałęta się w strefie spadkowej, a zarząd uznaje że jak to tak, przecież miało być lepiej, a nie jest! I wtedy Lampard mówi, że nie miał przez miesiąc napastnika, że za Richarlisona przyszedł Dwight McNeil, że obrońcy to parodyści i że ściągając piłkarzy z Burnley trzeba było się liczyć z tym, że Everton będzie wyglądał jak Burnley, tylko że w niebieskich strojach.
I wtedy Farhad Moshiri z Billem Kenwrightem powiedzą tak: „Mówisz Burnley Frankie? To się świetnie składa! Bo my znamy kogoś kto tam był i nam powiedział to i owo”.
Enter Sean Dyche.
Jak do tego dojdzie, a wmówiłem sobie, że jest na to niezerowa szansa, to autentycznie nie mam pojęcia, co wtedy zrobię. Moje kibicowskie serce prawie nie wytrzymało przy okazji kadencji Sama Allardyce’a i choć wiem, że Dyche ma wielu zwolenników, to nie jestem jednym z nich. Będzie to tylko kolejny krok w postępującej memizacji klubu.
This is your time to pay
This is your judgment day
We made a sacrifice
And now we get to take your life
4. To wszystko kompletnie nie napawa optymizmem. Gdzie szukać pozytywów?
Pozytywy? A co to takiego. Bądźmy realistami.
Patrzę po cichu na Fulham, Bournemouth i Southampton. Jeżeli Everton ma się utrzymać to nie dlatego, że będzie od innych lepszy. Nie nie nie, utrzyma się wyłącznie dlatego, że ponownie znajdą się gorsi. Problem polega na tym, że kandydatów naprawdę nie jest zbyt wielu, wręcz przeciwnie. No bo jak nie powyższa trójka to kto? Brentford w swoim drugim sezonie zaliczy regres? Nottingham Forest jednak nie dowiezie? Leicester rozsypie się równie spektakularnie jak zdobyło mistrzostwo? Stevie G poprawi swoje legacy? Leeds nie zrobi kroku w przód? W każdą tę teorię jest mi trudno uwierzyć, a już na pewno trudniej niż w to, że Everton będzie lepszy od któregoś z tych zespołów.
5. Może przynajmniej jakieś indywidualne wyróżnienia? Proszę, cokolwiek dobrego.
Nie ma sprawy! Yerry Mina wróci do zdrowia, wpakuje bramerkę na zwycięstwie po strzale głową w doliczonym czasie gry przed własną publicznością i wszyscy zwariują.
Sam Mina też i będziemy mieli powtórkę z Bartka Kapustki.
Zachowując na chwilkę pełną powagę – spodziewam się niezłych sezonów po Gordonie, McNeilu i Doucoure.
6. Po kimś jeszcze?
Nie.
7. Coś mi się wydaje, że udajesz, że się nie przejmujesz.
To nie do końca pytanie, ale okej. Otóż nie, kompletnie się nie przejmuję. To nie mój problem, mi pozostało się tylko śmiać i wejść na całego w oko cyklonu. Co by o Evertonie nie mówić, to dla neutralnego kibica będzie najciekawszy zespół do obserwowania. Amazon powinien natychmiast dopinać szczegóły „All Or Nothing” przy Goodison Park, bo byłaby to znakomita telewizja do oglądania. Pod względem potencjału na cholernie wciągającą telenowelę, The Toffees są bardzo niedoceniani. Tu się będzie działo cały czas i na pełnej. Jazda bez trzymanki, bo przecież nie zapominajmy, że wciąż nad zarządem wisi protest kibiców, który pewnie będzie tylko rósł w siłę.
Ale ja jestem tylko kibicem i wiele innych powodów do tego, żeby się przejmować. Everton nie jest moim klubem dlatego, że dobrze gra w piłkę, bo to niemożliwe. W związku z tym dopóki czegoś nie wygra (czyli pewnie nigdy) nie widzę powodów, żeby inwestować tu swoje nerwy i się napinać.
Polecam to podejście wszystkim sympatykom Evertonu.
8. Absolutnie niczego mi to nie rozjaśniło. Nie mam za co dziękować.
Nie ma sprawy, w tym odnajduję się najlepiej. Widzimy się w trakcie sezonu.
9. A, co z tymi zdjęciami Wersow?
Nie mam pojęcia o co chodzi i absolutnie nie chcę wiedzieć, przykro mi.